Bałkany na rowerze. Z Albanii do Serbii przez Kosowo (2016)

Wyprawa rowerowa do Albanii i nie tylko!

wyprawa rowerowa do Albanii

Przebyta trasa: Samolot z Warszawy do Salonik - z Salonik do Floriny (pociąg) - Bilisht - Korce - Erseke - Leskovik - Carshove - Permet - Gjirokastra - Jorgucat - Saranda - Ksamil - Butrint - Himare - Dhermi - Vlore - bus z Vlory do Pogradca - Ochryd - Struga - Debar - Mavrovo - Tetovo - Globocica - Strpce - Prizren - Djakovica - monastyr Decani - Pec - Rozaj (1795 npm) - Splijani - Tutin - plaskowyz Peszter - Sjenica - Prijepole - pociąg do Belgradu – pociąg do Budapesztu – autobus z Budapesztu do Polski



_


Czas trwania: 20.07.2016 – 9.08.2016

Przebyty całkowity dystans: 1149 km

Ilość dni na rowerze: 17 dni (minus dojazdy które zajęły sumarycznie 1,5 dnia)

Średni dystans dzienny: 67km / 74km

Liczba uczestników: 2

Odwiedzone kraje: Grecja, Albania, Macedonia, Kosowo, Czarnogóra, Serbia, Węgry

Całkowity koszt na 1 uczestnika: niecałe 2200zł

PKP Oława - Wrocław - 16zł
PKP Pendolino Wrocław - Warszawa - 70zł
Taksówka pod Pałac Kultury - 60zł
Bus na lotnisko - 21zł
Samolot do Salonik - 165zł + rower 285zł + bagaż 192zł = 642zł

Czyli sam przejazd do Grecji to 809zł

Wydatki na miejscu: 1100zł (jedzenie, 3 noclegi na campingah, 4 noclegi w hotelach)
Pociąg w Grecji: 35zł
Autobus w Albanii: 60zł (w tym łapówka 30zł za rower)
Pociąg w Serbii: 35zł
Pociąg z Belgradu do Budapesztu: 90zł (w tym łapówka po 8EUR dla Węgrów za rower)
PolskiGimBus z Budapesztu do Wrocława: 60zł




Nasza wyprawa rozpoczęła się moim przyjazdem do Warszawy (PKP Pendolino). Następnie przetransportowaliśmy się w nocy (wraz ze spakowanymi rowerami w kartony) dwoma taksówkami pod Pałac Kultury. Stamtąd już specjalnym autobusem dostaliśmy się na lotnisko Modlin. Po trzech godzinach lotu znaleźliśmy się w Grecji. Po złożeniu rowerów przejechaliśmy dość krótki odcinek z lotniska do centrum Salonik. 

Saloniki:




Stamtąd już lokalnym pociągiem przejechaliśmy praktycznie pod granicę z Albanią. Następnie przez ponad 10 dni jeździliśmy po Albanii, co było głównym celem naszej wyprawy. 

Albania:

Uwaga na niedźwiedzie:



Albania, to kraj bunkrów



Podczas całej naszej wyprawy pogoda była aż zbyt dobra. 35 stopni praktycznie dzień w dzień (podobno w niektórych miejscach temperatura dochodziła nawet do 50 stopni). W takich warunkach w szczególności w godzinach najbardziej uciążliwych tj po południu robiliśmy sobie nawet kilkugodzinne sjesty. W innych Bałkańskich krajach, które odwiedziliśmy podczas naszego wypadu mimo dość podobnej temperatury dało się jeździć przez cały dzień. Pod tym względem w Albanii było najgorzej.



Albanie wspominamy bardzo dobrze (w prawie wszystkich krajach bałkańskich byliśmy już wcześniej). Pierwsza rzecz która zwróciła moją uwagę to to, że kierowcy bardzo często używają klaksonów. Jednak w większości przypadków albo chcą zasygnalizować, że jadą i żeby na nich uważać albo po prostu chcą pomachać, przybić piątkę, przywitać się. Dla wielu z nich zapewne widok dwóch rowerzystów z wielkimi sakwami to dla nich niecodzienny widok jak dla nas obładowany osiołek ;)



Albania (jak i pozostałe kraje, które odwiedziliśmy) ma charakter górzysty. Czyli jedziemy albo pod górę albo z górki. Raczej częściej te pierwsze;).





 Jest to kraj rolniczy na którego terenie spotkamy mnóstwo pól, połaci ziemi na których widok koni, osiołków, baranów, owiec, krów, kozłów nie jest niczym niezwykłym. Bardzo często bydło się przemieszcza między samochodami (i rowerami też) więc trzeba mieć to na uwadze i przyzwyczaić się że ni stąd ni zowąd na naszej trasie mogą pojawić się tego typu niespodzianki.



















Albańczyków charakteryzuje też to (jak i również innych południowców) że bardzo lubią kawę.
 W związku z tym, częstym widokiem w wielu nawet bardzo małych miejscowościach są caffe-bary w których przesiadują mężczyźni raczący się bardzo małą mocną kawą.



Ceny w Albanii są niskie. 

Nie bez powodu Albania należy do jednego z najtańszych krajów w Europie. Przy takim obrocie spraw nie opłacało się nam korzystać z własnego gazu i najczęściej obiady jedliśmy w różnych knajpkach. 


W zależności od regionu (nad morzem drożej) za niewielką ilość pieniędzy można było zjeść bardzo smacznie. Za piwo w knajpie płaciliśmy od 1,70 zł do 4zł. 

Za burka (charakterystyczna potrawa dla całych Bałkan) od 1,50 do 4zł. Lody gałkowe 0,50 gr za porcję. Kawa w barze 1-3zł, chleb 1-1,50zł, miód małe opakowanie 10zł, owoce morza ok 20-30zł (moje ukochane małże najtaniej w Europie i bardzo dobrze zrobione ;). 



Oczywiście niektóre produkty były droższe niż u nas, na pewno wędliny w markecie bądź ser żółty, choć Kashkaval był dość sensownie wyceniony ;) W Albanii rządziły burki natomiast w pozostałych krajach można było kupić (oprócz burków oczywiście) pljeskavice bądź cevapcici (tutaj nazywane najczęściej kebap) sytą porcję tego mielonego mięsa już za kilkanaście zł.

Zabytki na Bałkanach. Na naszej trasie skupiliśmy się na walorach przyrodniczych omijając duże miasta jak Tirana czy Skopje. Zresztą tam już obaj kiedyś byliśmy. 


Wyjątkiem był Belgrad z ładnym widokiem na Dunaj i Sawę, oraz Budapeszt który musieliśmy na szybko przejechać aby dostać się na właściwy dworzec (kto nie był polecam!). Natomiast odwiedziliśmy mniejsze miasta. 

Na pewno warto wyróżnić Korczę z pięknym kościołem prawosławnym oraz targiem na którym zrobiliśmy zakupy (oliwki pierwsza klasa)

Piękny kościół w Korczy:


I takie cuś:









Gjirokastrę – miasto-muzeum, miasto tysiąca schodów wpisane na listę UNESCO,



Butrint – stanowisko archeologiczne również na liście UNESCO, 


kurort Sarandę 





oraz Wlorę położone nad Morzem Jońskim. 

Oprócz Albanii warto zobaczyć jezioro Ochryd w Macedonii – jedno z najstarszych jezior w Europie z bardzo czystą wodą 

Kościół niedaleko Ochrydu:



oraz Belgrad w Serbii, dawna stolica całej Jugosławii.

Lewandowski w Belgradzie:

Belgrad cd






Tu się łączy Sawa z Dunajem


Malowany meczet:




Dotarliśmy także do Kosowa:

Czołgi jadą wolniej:

Było dość wysoko:

Ale zjazd całkiem spoko:

Prizren w Kosowie:

Peja x3:












































Cały wyjazd zaliczamy do bardzo udanych mimo niesprzyjających warunków pogodowych (bardzo gorąco), bardzo ciężkich warunków terenowych – wyczerpujące wielogodzinne podjazdy nawet a 1800m npm.
Enjoy;)

Sesja zdjęciowa:

Zdjęcia Albania:

















Kosowo:

Płaskowyż w Serbii na 1300 npm:




Unknown

Posted in

Spread the love